niedziela, 13 września 2015

rozdział trzeci

- Tak - szepcze podnosząc wzrok na Justina.

Pakuje ostatnie rzeczy do swojej walizki. Ja zdążyłam zrobić to już wczoraj. Nathan leży obok mnie na łóżku co chwilę unosząc wysoko nóżki i cicho chichocze.

- Ale na pewno? - upewnia się dzisiaj już setny raz. Powiem szczerze, że mam już tego powoli dość, ale z drugiej strony, cieszę się, że woli się ponownie upewnić.

- Tak, Justin. Jadę z tobą, ja z Nathanem idziemy z tobą, a raczej lecimy do Francji by odpocząć i lepiej się poznać - powtarzam dokładnie to co ostatnio mi powiedział, pytając się, czy z nim nie polecę. Wywracam delikatnie oczami i daje chłopcu jego brązowego misia w czerwonej koszulce.

- Dziękuję - szepcze i podnosi wzrok zza walizki na mnie, uśmiechając się. Unoszę brwi patrząc na niego na co robi szybko głupią minę a ja śmieje się, odchylając głowę.

Siedzimy w samolocie, za kilka minut mamy wylądować. Oczywiście Nathan jak i Justin przespali cały dwugodzinny lot. W głośnikach rozchodzi się damski, lekko piszczacy głos, każący zapiąć pasy. Potrząsam Justinem na co w ogóle nie reaguje. Wzdycham ciężko i znów to robię tym bardziej trochę mocniej. Mruczy coś pod nosem, na co wywracam oczami i sama zapinam jego pas, a później swój. Chwilę później jesteśmy już na ziemi, a ja wzdycham ciężko patrząc na spiącego Justina. Postrzasam nim jeszcze raz na co reaguje tylko cichym mruczeniem.

Okej, nie to nie, ty tu zostaniesz.

Wstaje i biorę Nathana na ręce. Odkładam koc na miejsce i po chwili znowu spoglądam na Justina. Układam dłoń na jego torsie i zjeżdżam nią na jego brzuch, zaczynając go łaskotać. Od razu podskakuje przez mój dotyk na co śmieje się cicho patrząc na niego. Przekrecam głowę w bok i unoszę brwi.

- Może książę wstanie? - mrucze uśmiechając się do niego sztucznie co tylko wywołuje u niego śmiech.

Przyrzekam wam, że kiedyś mu zdejme ten uśmieszek z twarzy.

Justin wstaję i przeciąga się. Unosi ręce do góry przez co jego koszulka lekko się unosi, ukazując tym gumke bokserek od Calvina Kleina i ścieżkę utworzoną przez jego króciutkie włoski, skierowaną ku dołowi. Zagryzam delikatnie warge i po chwili przyłapuję się na tym, od razu odwracając wzrok. Justin wysuwa ręce w moja stronę. Wiem, że chodzi o to, by dać mu Nathana. Bardzo go polubił z czego się naprawdę cieszę. Daje mu go bez słowa i poprawiam swoją koszulke, cicho wzdychając.

Wychodzimy powoli z samolotu. Po wzięciu wszystkich walizek, Justin zamawia taksówkę. Gdy rzeczy są już spakowane, wchodzimy do środka. Oboje siadamy na tyle. Przez całą drogę Justin rozmawia z kierowcą od najlepszego jedzenia w mieście, przez jakieś firmy, aż po mecze. Nie bardzo chce mi się tego słuchać więc w tym czasie bawię się z Nathanem by nie zaczął płakać. Wysuwa rączkę w górę i gdy dotyka łokcia Justina, zaczyna cicho chichitać. Robi tak kilka razy, już od paru minut.

Gdy jesteśmy na miejscu. Justin płaci, wyjmuję walizki i prowadzi do hotelu znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Pod jego nazwa pokazane jest pięć gwiazdek. Pięć gwizdek... Będę mieszkała chwilowo w pięciogwiazdkowym hotelu. Rozchylam delikatnie wargi i wzdycham. Naprawdę głupio się czuję mając możliwość mieć, aż tylu pieniędzy. Wiem, że dla Justina to nic, ale dla mnie to bardzo, bardzo dużo.

Podchodzimy do recepcji. Zza wysokiego biurka, wita nas po francusku wysoka blondynka. Justin zaczyna z nią bez problemu rozmawiać, zadziwiając mnie tym. Zna francuski. Nigdy mi o tym nie mówił. Nie mogę zrozumieć, ani jednego zdania chociaż w podstawówce miałam z francuskiego piątkę. Ale nie oszukujmy się, to była podstawówka, teraz jest co innego.

Dziewczyna podaje mu dwie karty do pokoju. Prosi jeszcze o podpis co wnioskuję z tego, jak pokazuje Justinowi, gdzie ma to zrobić. Mówi coś jeszcze na co Justin odpowiada jej szybko i spogląda na mnie.

- Możemy iść - uśmiecha się dumnie i podaje fioletową kartę na której widnieje nazwa hotelu, pięć gwiazdek i kilka innych, pewnie przydatnych informacji których i tak nie rozumiem.

- Nie mówiłeś mi, że znasz francuski - uśmiecham się wchodząc za nie do windy. Naciska guzik na ostatnie piętro.

- Nie było kiedy, w sumie i tak nie ma się czym chwalić - wzrusza ramionami a ja prycham cicho uważnie go obserwując. On sobie naprawdę nie zdaje sprawy ile ma i ile potrafi.

Justin wykupił nam największy pokój z możliwych w tym hotelu z idealnym widokiem na całe miasto.

Podchodzę z Nathanem na rękach do wielkiego okna i rozglądam się. Cholera, on naprawdę sra pieniędzmi. Odwracam się i patrzę na Justina. Siedzi na kanapie z lampką wina w dłoni, nalewajac go również do drugiego kieliszka.

Pijany Justin to najlepszy Justin. Uwierzcie mi. Siedzi na kanapie z odchyloną głową do tyłu, cały czas się śmiejąc i mówiać, że wszystko się rusza. Spogląda na mnie i wystawia język na co śmieje się jeszcze głośniej. Nathan śpi w małym pokoju przez co jest chwila spokoju, ale wiem, że zaraz będę musiała zająć się kolejnym chłopcem. Spoglądam na Justina i wywracam oczami widząc jak rezygnuje z nalania sobie wina do kieliszka, tylko pije z butelki. To już jego trzecia butelka. Z każdej minuty na minutę zachowuje się jak coraz mniejsze dziecko. Wysuwa ręce w moją stronę na co marszcze brwi, ale podchodzę do niego i siadam obok. On obejmuje mnie dłonią i przysuwa jeszcze bliżej co wywołuje u mnie śmiech. Naprawdę mu współczuję tego co będzie jutro rano przeżywał. Zaczyna opowiadać mi jakieś w ogóle nie śmieszne żarty, ale z jego tonu jakim mówi i tego jak plącze mu się język, nie da się nie śmiać. Kładzie głowę na moim ramieniu i wydyma dolną warge patrząc przez okno. Wystawia dłoń i zaczyna się śmiać. Gorzej niż z dzieckiem.

- H-hai... Hails - mruczy pod nosem, marszczac go delikatnie.

- Tak, Justin? - wstrzymuje śmiech słysząc jak wymawia moje imię, nie mogąc poradzić sobie z jego pełną wersją.

Spogląda mi w oczy i przekręca głowę w bok, oblizujac powoli wargi.

- No.. No bo ostatnio.. k-kogoś mi przypomina..sz - wzrusza ramionami  marszczac brwi i dokładnie mi się przyglądając.

- Kogo? - szepcze.

Przeczesuje dłonią włosy, odruchowo, delikatnie marszcząc przy tym czoło. Zaczynam się denerwować, sama nie mam pojęcia czym. Czy coś źle zrobiłam? Może źle mu się po prostu kojarzę i rano będę musiała odejść z Nathanem. Zdaje sobie sprawę z tego, że Justin jest pijany, ale pijani ludzie mówią zawsze prawdę co jest już tą gorszą tego stroną... bynajmniej jak dla mnie.

- Dziewczynę ze snów - uśmiecha się, ale nie wiem czy na to, że powiedział to bez żadnego problemu, czy może dlatego, że naprawdę mu się śnie.

Śmieje się cicho przyglądając mu się uważnie. Powli kręcenie głowa i unosze wzrok na jego brązowe tęczówki.

- Ubraną w czarną, obcisłą sukienkę - zagryza dosyć mocno warge patrząc mi w oczy - tylko, że przedstawiasz się jako Jasmine... i w tym jest problem.

Rozchylam wargi i kiwam szybko, przecząco głową. Nie, on tego nie powiedział, prawda? Ja mu o tym przecież nic nie mówiłam. On o tym nic nie wie.

Przez myśl przebija się tylko jedno słowo, zaguszajac nim wszystkie inne. Gwałt, gwałt, gwałt. Czarna sukienka... I Jasmine. Tak do cholery było.

_____________________________________
Zdaje sobie sprawę, że jest to jeden z najgorszych rozdziałów (to dopiero trzeci........... ale wiecie o co chodzi). Jest też krótki, wiem, wiem wiem. To są początki, jeszcze zrobię tak, że nie będziecie mogli skończyć go czytać przez jego długość hahaha. Szczerze wam powiem, że to jest dopiero moje pierwsze fanfiction na które naprawdę mam (myślę, że dobry) pomysł i chcę je skończyć bo każde moje ff kończyło się na prologu.
Nie piszę rewelacyjnie i zdaje sobie z tego sprawę dlatego na pewno przydadzą mi się jakieś rady dotyczące tego, więc jeżeli ktoś chciałby napisać co robię źle etc to z chęcią przeczytam lub napisze sama bo chcę pisać jeszcze lepiej i mam nadzieję, że ktoś będzie chętny na wygarnięcie mi pewnych rzeczy :)

CZYTASZ » KOMENTUJESZ

polecam http://wilted-daisy-ff.blogspot.com/?m=1