wtorek, 15 września 2015

rozdział czwarty

KRÓCIUTKA NOTKA POD ROZDZIAŁEM


Mimo dosyć niskiej temperaturze w klubie, siedzę na wysokim, barowym krześle ubrana w czarną obcisłą sukienkę, do połowy ud. Stukam paznokciami o blat czekając niecierpliwie na kolejnego drinka, którego przygotowywuje mi wysoki brunet o ciemnych oczach za blatem. Dzisiaj są moje szesnaste urodziny, dlatego ochroniarz pozwolił mi się trochę pobawić. Ludzie zaczynają się dopiero schodzić, a ja piję już trzeciego drinka. Spoglądam na ekran telefonu, który pokazuje godzinę dwudziestą drugą za pięć. Jasmine się spóźnia. Wiedziałam, że tak będzie. Ona musi przymierzyć wszystkie sukienki kilka razy zanim coś wybierze. Mi w sumie jest to obojętne. Nie do końca, ale nie spędzam codziennie trzech godzin przed lustrem. Nie maluje się zbytnio, przed wyjściem szybko użyje tuszu nie patrząc nawet czy równo go nałożyłam. 

Czuję ciepłą dłoń na ramieniu i odwracam się. Od razu Jasmine rzuca mi się na szyję i zaczyna po raz kolejny składać mi dzisiaj życzenia. Jest starsza o dwa lata więc nie miała problemu z wejściem tutaj. Przyjaźnimy się od dziecka. Kiedyś mieszkała obok mnie, ale przez rozwód jej rodziców przeprowadziła się na drugi koniec miasta. Nie przeszkodziło nam to w dalszym przyjaźnieniu się i spotykaniu ze sobą. 
- Widziałam już mnóstwo przystojnych facetów - wzdycha zamykając oczy i uśmiecha się pod nosem. Śmieje się cicho i dziękuję barmanowi za drinka. Biorę drugą słomkę i wkładam do wysokiej szklanki. Podsuwam ją bliżej Jas po czym biorę małego łyka.
- Czy ty nie masz przypadkiem słabości do czarnoskórych facetów? 
- Dzisiaj mogę zrobić wyjątek - chichocze cicho i cmoka mnie w policzek.

***

Wypiłam... Dużo. Bardzo dobrze wiem, że jutro będę tego żałowała, ale narazie nie mam zamiaru o tym myśleć i przejmować się tym. Zgubiłam gdzieś Jasmine i od dziesięciu minut chodzę po klubie, szukając jej. Wyjmuję telefon i wywracam oczami widząc na wyświetlaczu pustą baterię. Chowam go spowrotem do torebki i siadam przy barze. Zawsze muszę mieć takie szczęście. Wyszłam na chwilę do toalety, a Jasmine już nie ma. Nie martwię się o nią przez procenty w moim organzmie. Nie funkcjonuje normalnie i nie pamiętam już nawet tego co robiłam przed chwilą. 
Spoglądam na blondyna dosiadającego się do mnie. Uśmiecham się do niego na co tylko cicho się śmieje. Jest raczej starszy. W słabym świetle mogę dojrzeć jego zarys twarzy i mogę po tym stwierdzić, że jest przystojny. Odwracam wzrok i spoglądam na pustą szklankę po kolejnym już dzisiaj drinku. Odsuwam ją od siebie, a barman podstawia mi kolejną. Marszcze brwi na co wskazuje oczami na chłopaka obok mnie. 
- Dziękuję - mrucze spoglądając na niego.
- Nie dziekuj tylko powiedz mi jak masz na imię, piękna - przekrzykuje muzyke nachylajac się nade mną bym lepiej usłyszała. Czuję jego ciepły oddech na swojej szyji i przymykam oczy.
- Jasmine - odpowiadam szybko wcale nie żałując tego, że użyłam imienia mojej najlepszej przyjaciółki. Nie będzie zła, a bynajmniej mam taką nadzieję.

***

- Zrobisz to? - szepcze patrząc na swoje dłonie, skrępowane grubym sznurem. Nie wyrywam się już, wiem, że nie ma sensu bo i tak mi się nie uda. Parzę na niego czekając na ciąg dalszy.
- Zrobię. 

***

Zrobił. Zrobił to i zostawił mnie nagą w jednym z pokoji w klubie. Nie zwrócił uwagi na nic. Zabrał to co chciał i uciekł... Tak po prostu.

*********
Trzeci dzień minął równie szybko jak dwa poprzednie. Nie zdążyliśmy zwiedzić jeszcze wielu rzeczy i postanowiliśmy odłożyć je na ostatnie dni, a teraz odpocząć. Ani ja, ani Justin nie wiemy do kiedy tu zostajemy. Jak nam się znudzi, po prostu wrócimy. 
Pierwszy dzień był trochę zakręcony. Justin załatwiał jakieś drobne sprawy, a ja zajmowałam się Nathanem i ustalałam co chciałabym zwiedzić o co poprosił mnie Justin. W nocy chłopiec budził się co chwilę. Musiałam do niego wstawać na zmianę z blondynem. Drugiego dnia od rana zaczęliśmy zwiedzać miasto i zjedliśmy obiad w centrum. Dzisiaj również zaczęliśmy od rana zwiedzać. Nathan o dziwno był cały czas spokojny i nie chciał spać. Dzieki temu przespał całą noc, a my się wyśpaliśmy.

Po wejściu do naszego pokoju, Justin usiadł przy laptopie. Siedzę na przeciwko i przyglądam się jego zmarszczce utworzonej przez brwi. Jedynym światłem w pomieszczeniu jest ekran laptopa. Odbija się na twarzy Justina przez co wygląda jeszcze przystojniej. Skupiony Justin jest cholernie pociągającym widokiem. 
Po kilku minutach unosi głowę nad laptopa i spogląda na mnie. Nie potrafię wstrzymać uśmiechu wkradającego się na moje usta co Justin odwzajemnia.
- Chciałbym dzisiaj zwiedzić jeszcze jedno miejsce i chce żebyś ze mną pojechała, zaraz przyjeździe tu moja kuzynka i zajmie się Nathanem, zgadzasz się? - koniuszkiem języka przejeżdża po suchych wargach nadając im lekkiego połysku przez odbijające się na nich białe światło.
- Nie chcę zostawiać Nathana - spoglądam mu nerwowo w oczy i kiwam przy tym głową. Martwię się o niego na każdym kroku, nawet gdy na rękach ma go Justin. Boję się, że zaraz coś mu się stanie. 
Justin wstaje i kuca przede mną. Dłonie kładzie na moich kolanach i spogląda w górę, w moje oczy. Nie przeszkadza mi już jego dotyk, ani to, że jest tak blisko. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się przyzwyczaić. Jest pierwszym mężczyzną, któremu od tamtej pory pozwalam przebywać tak blisko mnie.
- Hailey, czy ty możesz chociaż raz nie martwić się o nic? Rozluźnij się i zaszalej troche, a młodemu nic się nie stanie - wzdycha i jedna dłonią zaczyna gładzić moje kolano - Lisa ma dwójkę dzieci i potrafi zająć się takim maluchem. Nie przejmuj się i wstawaj. Masz dosłownie trzydzieści minut na naszykowanie się. 
Mam inne wyjście? Od kilku dni zgadzam się z nim na wszystko. Od kilku dni stwierdzam, że jest cholernie przystojny. Od kilku dni uśmiecham się praktycznie na każde słowo które powie. Od kilku dni coś się ze mną dzieje.
Zakładam na siebie zwiewną, czarna sukienkę z kolorowymi, małymi kwiatkami. Nie wyglądała dziecinnie, ani babcino. Jest w sam raz. Do tego zakładam białe trampki przed kostkę, które również kupił mi Justin wraz z sukienką. Rozczesuje włosy które falami opadają na moje ramiona i przemywam jeszcze raz, chłodna wodą twarz. Kilka razy przeglądam się jeszcze w lusterku po czym wychodzę z łazienki. 
Justin siedzi na kanapie razem z niską kobietą obok. Nie mogę dojrzeć jej twarzy przez to, że siedzą tyłem. Blondyn przeczesuje dłonią grzywke i cicho się śmieje razem z Lisą. Podchodzę bliżej, a Justin wstaję po czym przedstawia nam sobie wzajemnie. 
Po kilku minutach rozmowy, dowiaduję się, że Lisa ma trzydzieści jeden lat i ma dwójkę bliźniaków, mających dziewięć lat. Jest miłą osobą od którą od razu można polubić i nie wygląda na taki wiek, w jakim jest.
Żegnamy się z nią i razem wychodzimy na korytarz. Justin idzie pierwszy, ja zaraz za nim. Windą zjeżdżamy na sam dół a później wchodzimy do żółtego samochodu ze świecącym, na górze napisem 'TAXI' oraz kilkoma dodatkowymi napisami na jego bokach. Nie wiem gdzie jedziemy bo Justin pokazał kierowcy tylko kartkę z adresem prosząc by nie wspominał nic o tym miejscu. Spogląda na mnie i uśmiecha się, czego nie mogę nie odwzajemnić. Uśmiech sam pojawia się na moich ustach. 
Opieram głowę o szybę. Mijamy mały las, a później wjeżdżamy w zatłoczoną ulicę. Przyglądam się każdej osobie przechodzącej po chodniku. Mimo później pory, w tym mieście zawsze jest dużo ludzi. Niezależnie od godziny. U mnie w rodzinnym miasteczku było zawsze spokojnie. Największy ruch był o godzinie szesnastej, gdzie ludzie wychodzili z pracy lub dopiero do niej szli. Z zamyślenia wyrywa mnie ciepła dłoń Justina na moim ramieniu. 
- Jesteśmy na miejscu - uśmiecha się delikatne i wychodzi z samochodu. Otwiera przede mną drzwi co zdarza się pierwszy raz nie tylko przy nim, ale i w całym moim życiu.
Wychodzę z środka i poprawiam sukienkę. 
- Dziękuję - rozglądam się, marszczac przy tym brwi. Jesteśmy w ciemnym garażu, który oświetlany jest małymi żarówkami. Nim zdążę coś powiedzieć, Justin łapie moja dłoń i ciągnie mnie w stronę dużych, szklanych drzwi, a następnie do windy.
- Gdzie jesteśmy? - szepcze.
- Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek, Justin.
- Polubisz - obejmuje mnie w tali, przysuwajac do siebie gdy kilku chłopaków wchodzi do środka na parterze.
***
Idę przodem. Justin idzie za mną trzymając dłonie na moich oczach, pilnujac bym nie podglądała. Chwilę wcześniej wyszliśmy z windy, przeszliśmy kawałek i weszliśmy do kolejnej. Jedziemy już parę minut, a Justin nie spuszcza dłoni z moich oczu. 
Gdy winda się zatrzymuje, blondyn prowadzi mnie, szepcząc mi do ucha w którą stronę mam iść. Przymykam powieki przez jego ciepły oddech rozchodzacy się od mojego ucha, aż do końca szyji.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - szepcze ostatnie słowa i zabiera dłonie, którymi zjeżdża po mojej tali. Zatrzymuje je na biodrach i delikatnie zaciska.
Najpierw otwieram jedno oko, a po chwili dołączam do niego drugie, zdając sobie sprawę z tego, gdzie się znajdujemy.
- O Boże, Justin... - szepcze i rozglądam się dookoła. Stoimy na najwyższym punkcie, na wieży Eiffla. 
W ciemnościach, z tego miejsca, miasto wygląda jeszcze piękniej niż z wielkich okien w naszym pokoju hotelowym. Światła na dużych budynkach dodają jeszcze lepszego uroku.
Podchodzę powoli do barierki i zaciskam na niej dłonie. Równomierny i cieply oddech Justina, odbijający się o moja szyję, w tym momencie jest najprzyjemniejszą rzeczą na całym świecie. Stoję na samej górze wieży, a najbardziej przystojny facet którego znam, stoi za mną. 
- Podoba się? - szepcze, specjalnie blisko mojej szyji. Mogę wyczuć na niej jego wargi co jest jeszcze lepszym doznaniem. 
- Podoba.
- Cieszę się - odbija swoimi wargami o moja szyję, na co przymykam oczy i zaciskam trochę mocniej dłonie na barierce - cholernie.
Mogę wyczuć jego uśmiech na co sama się uśmiecham i odwracam w jego stronę. Cofam się do tyłu, uderzając lekko plecami o barierke. Justin unosi mój podbródek i przybliża się do mnie. Spoglądam w jego karmelowe tęczówki, ale nie zdążąm nic powiedzieć przez jego delikatne wargi na moich. Czuję jego niepewność przy musnieciu moich warg. Po chwili zarzucam ręce na kark Justina i przyciągam go do siebie. Słyszę niski pomruk na co uśmiecham się szerzej w jego wargi, a on pogłębia pocałunek jedną dłonią obejmując moja talię.

_______________________________
Chciałabym tylko prosić o to by każdy kto przeczyta ten rozdział, skomentował go chociaż głupią kropką ponieważ pod prologiem jest o 3 razy więcej komentarzy niż pod ostatnim rozdziałem i nie wiem czy to jest spowodowane tym, że coraz gorzej pisze, czy tym, że już większość tego nie czyta.
Dziękuję.

jeżeli chcesz być informowany/a o kolejnych rozdziałach, zapraszam do zakładki 'informowani'